Po paru minutach Madara w końcu pojawił się przy przytrzymujących wściekłą Akane zwierzętach. Dziewczyna próbowała wyrwać się z brutalnego uścisku Byu oraz Lyu z powodu wbijających się w jej ciało ogromnych kłów, które sprawiały jej wręcz nieopisany ból. Nie mogła pozwolić na to, by została jeszcze bardziej poraniona, ale z drugiej strony sama nie wiedziała już jak pozbyć się swych tropicieli.
Zdziwił ją fakt, że to Uchiha ją dorwał, bo wydawało jej się, że to opiekun drużyny do której należała udał się za nią. Z lekkim uśmiechem na ustach odetchnęła z ulgą wierząc w to, że mężczyzna zaraz ją wypuści. Parę razy zdarzyło jej się przyuważyć jak starszy spogląda na nią tym wygłodniałym wzrokiem, więc miała nadzieję iż pomoże jej w ucieczce.
— Już myślałam, że będzie po mnie — westchnęła zamykając na chwilę powieki, ale wtem poczuła kolejny nieprzyjemny ból tym razem w okolicach brzucha.
— Nie denerwuj mnie lepiej — warknął zły dociskając do ciała dziewczyny kunai. — Jesteś ścierwem, powinnaś zginąć.
— Dlaczego...
— Zabiłaś go.
— Kogo znowu?
— Baku.... — przygryzł dolną wargę, po czym znów poruszył bronią, by bezsilna Akane poczuła jeszcze większy ból. — Uwierz mi, że to co teraz czujesz to tylko łaskotki, ale zaraz sprawię, że będzie już tylko gorzej. Pożałujesz swoich czynów.
Czerwonowłosa szarpnęła się lekko, jednak jej gest nie był zbyt dobrą decyzją. Nie zauważyła techniki, którą Uchiha wykonał jeszcze zanim ją złapał, a przecież była taka oczywista.
— Jak mogłam popełnić taki błąd — mruknęła do siebie podnosząc głowę, by móc spojrzeć w odsłonięte prawe oko w którym błyszczało właśnie szkarłatne Kalejdoskopowe Kopiujące Wirujące Oko. — Cholera jasna.
— Wciąż jesteś ślepa — warknął zły. — Tyle razy toczyliśmy ze sobą potajemne walki, a ty dalej się nie nauczyłaś. Jedynymi osobami, które widziały część moich umiejętności byłaś ty oraz Nagahiko i wciąż nie potrafisz dobrze wykorzystać tych informacji. — Gwałtownie wyrwał zakrwawioną broń z byłej "uczennicy". — Zabiję cię w tym momencie.
— Nie dam ci się zabić! — krzyknęła w odpowiedzi, lecz był to jej pierwszy, poważny błąd.
Zirytowany Madara wyciągnął spod luźnej bluzy jeden senbon i brutalnie włożył go do lewego oka dziewczyny z którego od razu strumieniem zaczęła wypływać krew. Przeraźliwy krzyk rozniósł się we wnętrzu lasu strasząc jednocześnie ptaki siedzące na drzewach, które natychmiastowo odleciały spłoszone. Nieoczekiwany atak wywołał szok nie tylko w dziewczynie, ale również w przytrzymujących ją wilczurach, jednak żaden nie śmiał jej puścić choćby na ułamek sekundy... Ich właściciel niejeden już raz rozprawiał się z kimś w taki sposób, a mimo to wciąż nie potrafili się do tego przyzwyczaić.
— Zamknij mordę w końcu... — Po raz kolejny warknął i wyciągnął ostrą igłę co spowodowało duży krwotok. — Jak zwykle musisz zabijać kogoś ważnego dla moich znajomych... Ale nie martw się, twoja śmierć nie pójdzie na marne... W końcu będę mógł się na tobie wyżyć.
Dwudziestolatek właśnie chciał zadać ostateczny cios tworząc w głowie Akane różnego rodzaju przeraźliwe wspomnienia, czy tortury, lecz zanim zdążył to zrobić sam został zaatakowany.
Jedyne co był w stanie zobaczyć zaraz po tym jak upadł na ziemię był widok rannych zwierząt, które zaraz zniknęły w kłębach dymu oraz tajemniczą, długowłosą postać podnoszącą na ręce cierpiącą siedemnastolatkę.
— Kurwa...
— Madara! — Znajomy głos rozbrzmiał w jego uszach, a przed oczyma pojawiła się odrobinę zamazana postać zmartwionego Nagahiko.
Chwilę później już zemdlał niczym słabeusz.
Znów nie dał rady wywiązać się z obietnicy złożonej starszemu koledze...
✗✗✗
— Junichi!
— Mamo?
— Junichi! Uratuj mnie!
— Mamo?!
— Junichi, dlaczego nic nie robisz?! Dlaczego mnie nie ratujesz?! Junichi boję się!
— Mamo!
✗✗✗
Siedemnastoletni Uzumaki gwałtownie podniósł się do pozycji siedzącej czując jednocześnie jak jego całe ciało płonie i spływa po nim niesamowita ilość potu. Przypominając sobie słowa matki zaczął szybciej oddychać oraz nienaturalnie wytrzeszczył swoje oczy nie potrafiąc jednocześnie kontrolować co się z nim działo.
To było przerażające...
Ten sen, a raczej koszmar...
Co to w ogóle miało znaczyć? Czy jego ukochana matka właśnie tak myśli? Przecież się stara, opiekuje się Yūki'm... Ona na pewno to docenia! No powiedziałaby, że...
Nie obwiniałaby go o...
— Mamo... — szepnął drżącym głosem, a zaraz poczuł jak do jego oczu napływają łzy.
Ale zanim zdążyły one ujrzeć światło dzienne oczy chłopaka zostały zasłonięte ogromną, męską dłonią.
— Junichi, spokojnie.
Chłopak niemal od razu poczuł przyjemne ciepło, gdy klatka piersiowa Shirō oparła się o jego plecy, a ręka starszego objęła go w barkach. Uczucie przerażania powoli ustępowało, a zaczął pojawiać się pewnego rodzaju komfort...
Choć wciąż jego ciało delikatnie trzęsło się.
— Nie bój się, jestem przy tobie — białowłosy powoli odsunął się od Uzumaki'ego zaraz chwytając go za dłoń. — Chodź ze mną.
Obydwoje wyszli z sypialni nie odzywając się do siebie, jednak Senju mocno obejmował rówieśnika w talii obawiając się, że zaraz mogłoby mu coś się stać. Nie rozumiał tego co przed chwilą miało miejsce. Dlaczego tak nagle się zbudził i był aż tak przerażony? Wiele pytań nasuwało mu się do głowy, ale nie wiedział, które powinien zacząć jako pierwsze.
Gdy w końcu pojawili się w kuchni Shirō usadził kumpla na krześle i podszedł do blatu kuchennego.
— Chcesz coś do picia? — zapytał spokojnie białowłosy, a Junichi spojrzał na niego przestraszony. Gdyby nie odpowiednio szybka reakcja rówieśnika chłopak najzwyczajniej spadłby z siedzenia, lecz w porę został przytrzymany. — Ej, co się z tobą dzieje, do cholery?
— Mama... Moja mama... — jęknął zrozpaczony Uzumaki i trzęsąc się objął rówieśnika wokół szyi, by poczuć jego ciepło.
— Co z nią jest?
— Ona cierpi... Jest bardzo zła na mnie, że nie chcę jej uratować... Że nic dla niej nie robię...
— Kto niby? — zapytał jakby zaskoczony Senju, po czym uderzył chłopaka z tyłu głowy, by się odrobinę otrząsnął. — Chyba ci odbiło. — Odsunął go od siebie, aby spojrzeć w jego oczy. — Wszyscy mogliby to powiedzieć, ale na pewno nie twoja matka. Dobrze wiesz, że ona taka nie jest, więc nawet nie wymyślaj takich głupot, jasne? Inaczej będzie jej bardzo przykro.
W oczach Junichi'ego niemal natychmiast pojawiły się łzy. Nie spojrzał na to z tej strony. Obawiał się, że ukochana rodzicielka będzie na niego zła, a tak naprawdę prędzej nie wybaczyłaby mu tego, że jemu samemu coś by się stało. Pewnie teraz zastanawia się jak sobie radzą, czy dobrze się żywią, ubierają i czy są bezpieczni... choć sama jest w ogromnym niebezpieczeństwie.
Shirō uśmiechnął się lekko pod nosem, po czym powrócił do kuchni, by przygotować ciepłe kakao. Zapadła między nimi cisza, lecz nie była ona nieprzyjemna. Białowłosy doskonale zdawał sobie sprawę, że jego kolega powinien teraz wszystko sobie przemyśleć, więc nie chciał mu w tym przeszkadzać i go niepotrzebnie zagadywać. Dopiero kiedy przygotował napoje zapytał niższego co teraz będzie chciał zrobić.
— Jeśli pozwolisz — zaczął niepewnie, ale zaraz zacisnął mocniej pięści. — Chciałbym razem z braciszkiem tutaj zostać, czujemy się przy tobie bezpieczniej, a tata musi zająć się odnalezieniem mamy, więc mógłbyś go wtedy odrobinę odciążyć... Oczywiście jeśli się zgadzasz — szepnął na koniec, a w odpowiedzi usłyszał jedynie krótki śmiech.
— Ta, możecie.
Junichi zarumienił się jego reakcją i zajął się już tylko piciem kakaa. W tym czasie obydwoje nie odezwali się do siebie ani słowa, ale spojrzenia oraz uśmiechy jakie sobie wysyłali w zupełności im wystarczyły. To było coś znacznie lepsze niż rozmowa na kolejne dołujące tematy.
Po piętnastu minutach stwierdzili, że należy iść spać. Uzumaki zacisnął lekko dłonie, bo pragnął by rówieśnik został przy nim tej nocy, jednak ostatecznie tylko odwrócił się do niego plecami i już chciał odejść, kiedy został chwycony na ramiona.
— Wciąż wyglądasz słabo, zaniosę cię.
Senju bez słuchania protestów niższego ruszył ku własnej sypialni, a gdy w końcu znaleźli się w środku położył chłopaka na łóżku i sam ułożył się obok niego mocno przytulając go do siebie.
A ze strony Junichi'ego po raz pierwszy nie usłyszał żadnego protestu.
Ta noc była jedną z najspokojniejszych jaką obydwoje dotychczas przeżyli, a poczucie tej przyjemnej bliskości sprawiła, że usnęli niemal natychmiast słysząc jednoczesne bicie ich serc.
✗✗✗
Ból rąk jaki kobieta zaczęła odczuwać sprawił, że się obudziła. Jej bezwładne ciało wisiało ponad podłogą, a ręce były przywiązane sznurkiem do jakiegoś haka.
Poruszyła się gwałtownie otwierającym tym samym powieki, lecz nie mogła nic zobaczyć. W pierwszej chwili miała nadzieję, że zawiązano jej oczy, by nie mogła zobaczyć gdzie się znajduje, a zarazem by nie potrafiła użyć swojej techniki wzrokowej, jednak coś było nie tak. Dopiero po krótkiej chwili dotarło do niej, że ktoś pozbawił ją jej czystego Byakugana.
Hinata przygryzła dolną wargę obawiając się wykonać jakichkolwiek ruchów, ale zaraz usłyszała krótki śmiech, który przez ułamek sekundy wydał jej się bardzo znajomy.
— Widzę, że żona Hokage w końcu się ocknęła — męskie warknięcie sprawiło, że kobieta drgnęła z przerażenia. Kto wie co takiemu psychopacie przyjdzie jeszcze do głowy. — Nareszcie mogę się ciebie pozbyć, wiesz? — Zaśmiał się. — Ale najpierw... Trochę cię potorturuję, będzie zabawniej.
— C-Czego chcesz? — zapytała niepewnie czując jak jej mięśnie rąk zaczynają się rozrywać. Zastanawiała się ile musiała już w ten sposób wisieć, by wyniszczyć się w ten sposób.
— Chcę żebyś odkupiła swoje błędy — warknął wściekły, a kobieta poczuła na brzuchu nieprzyjemny dotyk czegoś chłodnego i ostrego. Niemal natychmiast dotarło do niej, że tajemniczy mężczyzna ma zamiar mocno ją poranić.
— J-Jakie błędy? — zapytała przerażona, a on przeciął jej skórę. Uzumaki zacisnęła mocno wargi, by nie pisnąć z bólu, lecz nie udało jej się powstrzymać. Gdy niechciany dźwięk wydobył się z jej ust usłyszała kolejny śmiech.
— Widzę, że ci się to podoba.
Ciało Hinaty drgnęło pod wpływem strachu.
Nie wiedziała już sama jak powinna się zachować w tej sytuacji.
Czym sobie zasłużyła na takie traktowanie? Co złego zrobiła? W którym momencie popełniła błąd? Czy komuś zrobiła krzywdę?
Wiele pytań ułożyło się w jej głowie, lecz nie potrafiła sobie na nie odpowiedzieć.
Myślała, że w ciągu całego życia postępowała zgodnie ze swoimi ideałami — bezinteresowna pomoc oraz niechęć w stosunku do brutalnych walk. Wolała toczyć z kimś rozmowy i dojść do porozumienia aniżeli zrobić komuś krzywdę.
Więc kiedy nastąpiła sytuacja w której mogła sprawić, by ktoś ją znienawidził?
— Zabiję cię — kolejne słowa nieznajomego sprowadziły kobietę na ziemię. — Za to, że zamordowałaś moją matkę.
Granatowowłosa otworzyła szeroko usta, by móc się odezwać, lecz mężczyzna uprzedził ją.
— Nie potrafiłaś jej ochronić i zadowolona odeszłaś zostawiając ją na pastwę losu. To przez ciebie zginęła. Nie mogła zająć się swym małym synkiem, który ukrywał się niedaleko, bo ją zabiłaś.
— Ja nigdy nie...
— Nie kłam! — Mężczyzna wcisnął nóż w jej brzuch. — Zabiję cię! Zabiję, zabiję, zabiję!
— Przestań, to boli! — krzyknęła przerażona wijąc się na wszystkie strony, lecz ten tylko docisnął narzędzie.
— Ona umierała gorzej! Umierała patrząc mi w oczy! Widziałem jej ból! Zapłacisz mi za to wszystko!
Wyciągnął broń z jej ciała i odszedł rzucając go gdzieś w bok.
Niech cierpi dopóki znów nie wróci.
Należy jej się za to wszystko.
✗✗✗
— Tsukimari nie oddychaj tak ciężko — szepnął Inuko do stojącego tuż obok niego ogromnego wilczura posiadającego na prawym oku trzy rany, które zdobył po bitwie ze swoim ojcem. Zwierzę bardzo różniło się od swojego pana, przeżył w swoim życiu naprawdę wiele okropnych chwil, lecz poznając chłopaka około dziesięć lat temu spodobało mu się to jego beztroskie nastawienie i postanowił połączyć z nim siły.
Ale niedawno w Inuzuce zaszła dziwna zmiana. Stał się bardziej podejrzliwy, a zarazem łatwo było go przestraszyć. Widocznie czuł, że wisiało coś w powietrzu, jednak nikomu nie chciał powiedzieć o co chodzi... Nawet swojej rodzinie czy chociażby drużynie... Dlatego jego partner zaczął się tak martwić.
— Powiedziałem ci coś — warknął zdenerwowany chłopak, gdy zwierzę przez przypadek wydało z siebie nieco głośniejszy oddech.
— Przecież i tak nikt tego nie słyszy.
— Zamknij się w końcu — Inuko spojrzał w jego oczy, więc zaskoczony Tsukimaru zniknął w kłębach dymu, by pozostawić go samego. Skoro i tak mu przeszkadzał to wolał zniknąć. — Przepraszam...
Brunet spuścił głowę w dół, bo zawsze gdy tak traktował swojego zwierzęcego przyjaciela źle się z tym czuł. Nie chciał być dla niego taki oschły, ale musiał się dowiedzieć co dzieje się... z jego ciotką. Bo przecież jego matka Hanabi była jej rodzoną siostrą.
Chłopak szybko pokręcił głową, by pozbyć się wspomnień związanych z rodziną i zaczął obserwować ogromny dom Hokage wioski. Nie miał żadnego planu i nie za bardzo wiedział dlaczego w ogóle swoje poszukiwania zaczął od tego miejsca, lecz skoro tutaj nastąpiło porwanie to musiało coś oznaczać. Poza tym w domu wujka mógł się czegoś dowiedzieć, może ktoś podejrzany pokręci się po tej okolicy i wtedy wszystkiego się dowie?
Inuko chciał za wszelką cenę znaleźć uwielbianą ciotkę, ale miał też na celu usłyszeć od Naruto Uzumaki'ego chociażby jedną, głupią pochwałę. Chciał zostać znanym bohaterem, by w końcu ktoś docenił jego klan w zakresie tropienia.
Gdy brunet wciągnął powietrze do nosa odczuł bardzo nieprzyjemny odór, ale nim zdążył spojrzeć na okolicę poczuł przy gardle krótki miecz wakizashi charakterystyczny dla kraju z którego pochodził agresor.
— Akachi — warknął zdenerwowany Inuzuka, a kolega z drużyny przycisnął broń jeszcze bardziej.
— Co tutaj robisz?
— Co cię to obchodzi?
— Przyznaj się w końcu, śmieciu.
— Do czego? — Inuko spojrzał zaskoczony na czerwonowłosego samuraja. — O co ty mnie znowu podejrzewasz?
— Porwałeś matkę Junichiego, bo ostatnio jej mąż pochwalił wszystkich tylko nie ciebie. Przyznaj się — chłopak sprawił, że ostre narzędzie przecięło skórę kolegi. — Masz do niego żal, że wszystkich docenia tylko nie ciebie. Obsesja zasłoniła ci oczy i teraz chcesz się na nim odegrać, czyż nie?
— O czym ty mówisz? — zapytał zaskoczony białooki. — Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił! Puść mnie, debilu!
Siedemnastolatek w końcu uwolnił Inuzukę z uścisku, a ten złapał się za krwawiące gardło.
— Nie mam jeszcze na ciebie dowodów, ale gdy tylko je znajdę... Zabiję cię.
✗✗✗
Zmęczony Hideyoshi wyszedł na balkon na którym stała okryta kołdrą białowłosa postać uroczo spoglądająca na oświetlone gwiazdami oraz ogromnym księżycem niebo. Dzisiejsza noc wydawała się być niezwykle spokojna, a co ważniejsze była ciepła dlatego chłopak mógł pozwolić sobie na wyjście na zewnątrz jedynie w bokserkach. Po cichu kroczył ku znajomej osobie i będąc już dostatecznie blisko zakrył jej oczy dłońmi.
— Ach!
— Ayu-chan, zmarzniesz mi tu — Senju szepnął troskliwie, po czym odwrócił zaskoczonego partnera w swoją stronę.
— Musiałem się na chwilę przewietrzyć — westchnął spokojnie białowłosy spoglądając gdzieś w bok, a Hide szybko wykorzystał ten moment, by złożyć na jego odkrytym policzku krótkiego całusa. — Hide!
— No co? — zapytał niewinnie siedemnastolatek.
— Przestań tak robić... — szepnął zarumieniony Ryūsaki.
— Jak? — szepnął męsko brunet, po czym pochylił się nad przyjacielem. — Tak?
Złączył ich usta na początku w delikatnym pocałunku, lecz gdy w końcu Ayumu odpowiedział na ten gest, wsunął do jego ust język. Między chłopakami znów zrobiła się ta gorąca atmosfera, więc korzystając z okazji Hideyoshi przerwał całowanie i chwycił przyjaciela na ręce pozbywając go tym samym ciepłego okrycia.
Niewielkie oraz nagie ciało białowłosego, który pod wpływem lekkiego chłodu mocno się do niego przytulił sprawiły, że zwierzęcy instynkt znów powrócił. To nie był jeszcze koniec ich wspólnej nocy, ona się dopiero zaczęła.
— Zaraz będzie lepiej — Senju ostrożnie wszedł do sypialni i położył rówieśnika na łóżku mierząc wzrokiem jego seksowne ciało. — Mi już jest ciepło.
Chłopak szybko pozbył się niepotrzebnej, dolnej warstwy ubrań i musnął wargi Ayumu, by zrobić wstęp do drugiej rundy ich dzisiejszych igraszek. Jego dłonie zaczęły błądzić po torsie partnera szukając tym samym jego sterczących od podniecenia sutków, które wyczekiwały dalszych pieszczot. Zresztą nie tylko one stały już na baczność.
Hide uwielbiał to w jaki sposób działał na tego osobnika. Niby go nie chciał, próbował odtrącać, a z drugiej tak strasznie go potrzebował oraz pragnął.
— Zróbmy to — szepnął zarumieniony Ryūsaki spoglądając na przyjaciela z wypisanym w oczach pożądaniem.
— Sam tego chciałeś, jutro nie narzekaj — odpowiedział uśmiechnięty, po czym ostrożnie w niego wszedł czując lekką ciasnotę. Mógł jednak trochę go rozluźnić, lecz teraz było już odrobinę za późno, a chłopak i tak objął go wokół szyi, by jeszcze bardziej poczuć tę bliskość. — Jest dobrze? Boli cię?
— Mhm — zacisnął oczy. — Troszeczkę, ale nie przerywaj.
Senju kiwnął lekko głową, po czym zaczął się powoli poruszać. Z ust obydwojga zaczęły wydobywać się na początku sapanie, a z biegiem czasu jęki mieszające się z błaganiem o więcej oraz wypowiadaniem wzajemnie swych imion, które w międzyczasie były przerywane przez pocałunki.
Ta noc dała im nieopisaną rozkosz, bo w gruncie rzeczy minęło już sporo czasu odkąd byli ze sobą tak blisko.
Ludki ja w końcu to zrobiłam! Nareszcie mogę oddać w wasze łapki (a raczej oczka) szósty już rozdział Wielkiej Determinacji. Po trzech miesiącach mordowania się odniosłam sukces i udało mu się napisać! Jesteście szczęśliwi tak jak ja? Wielkie podziękowania należą się Sharonie, która wiele razy pisała mi jak stoi DK i tak jak widzicie rozdzialik już jest! Mam nadzieję, że nie jest tak zły i cieszycie się, że tak rozegrała się akcja.
Szczerze wam się przyznam, że ostatnia scena nie była zaplanowana, ale postanowiłam ją dodać w ramach kolejnych przeprosin...
Co sądzicie? Może być? :D
Ludki ja w końcu to zrobiłam! Nareszcie mogę oddać w wasze łapki (a raczej oczka) szósty już rozdział Wielkiej Determinacji. Po trzech miesiącach mordowania się odniosłam sukces i udało mu się napisać! Jesteście szczęśliwi tak jak ja? Wielkie podziękowania należą się Sharonie, która wiele razy pisała mi jak stoi DK i tak jak widzicie rozdzialik już jest! Mam nadzieję, że nie jest tak zły i cieszycie się, że tak rozegrała się akcja.
Szczerze wam się przyznam, że ostatnia scena nie była zaplanowana, ale postanowiłam ją dodać w ramach kolejnych przeprosin...
Co sądzicie? Może być? :D
Jejku, co zrobiła Hinata? Nie potrafię sobie wyobrazić, że mogła zrobić coś złego... Chodzi o Hanabi może? Czy Hinata przeżyje? Mam nadzieję, że tak. Juninchi bardzo za nią tęskni.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że w tym rozdziale każdy chciał zabijać. Skąd ta żądza mordu?
I na końcu... uwielbiam ten dodatek ♥♥♥
Mam nadzieję, że będziesz pisała więcej Daitan K bo na serio jestem ciekawa dalszego ciągu!
Zobaczymy jak będzie z weną ^^
Usuń^^
Usuń