22 kwietnia 2018

Rozdział 3: Drużyny z Liścia


Przyjaciele z drużyny siódmej odrobinę się przeliczyli. Obydwoje zdawali sobie sprawę, że są silni, jednak Genini z wioski Chmury okazali się niebywałymi przeciwnikami. Pomimo swoich początkowych, krótkich kłótni obcokrajowcy byli w stanie jednocześnie doskonale się bronić oraz wyprowadzać potężne ataki. Na pierwszy rzut oka można było zrozumieć, że są mocno ze sobą związani, choć czasem wyglądało inaczej. Przecież w spojrzeniu jasnowłosego Ahaia można było odczytać lekką irytację, a raczej złość.
– Uwolnienie Drewna: Technika Drewnianego Smoka – krzyknął zmęczony ciągłą walką Hideyoshi, który po poprzednim ataku Raidena nieźle oberwał błyskawicą w rękę. Niestety styl drewna był na tyle słaby, by nie mógł uchronić przed znaną już techniką.
Potężne chińskie smoki wykonane z drewna pomknęły w stronę lekko znudzonych wojowników, by móc choć jednego z nich pojmać. To była desperacka próba, bo przecież wiadomym było to iż z łatwością przeciwnicy się obronią.
– Hide – mruknął spokojnie Ayumu uciskając dłonią krwawiące lewe ramię. Ta walka zdecydowanie ich przerosła, a oni byli zbyt pewni siebie... Przecież byli drużyną beznadziei, więc nie mieli zbyt wiele sił. – Musimy uciekać.
– Pogrzało cię? – warknął wkurzony szatyn, a w tym samym momencie jego technika została unicestwiona. Chłopak przygryzł dolną wargę, po czym wyciągnął z kabury kunai. – Skoro ninjutsu nie pomagają to trzeba to zrobić samemu.
– Hide, ale ty...
– Zamknij się w końcu! – wrzasnął Senju spoglądając na niego wściekle, lecz zarazem i pewnie. – Nie martw się o mnie do cholery! Muszę obronić Shirō i Juna, liczą na mnie!
Białowłosy drgnął lekko zdziwiony, jednak już chwilę później odwrócił się odrobinę obrażony oraz przybrał pozycję do ataku. No skoro Hideyoshi tak bardzo miał w dupie swoje zdrowie to właśnie Ayumu powinien zająć się jego obroną, choć sam najchętniej by uciekł. Był rozsądną osobą dlatego wolał się wycofać, ale zdawał sobie też sprawę iż lekkomyślnego przyjaciela już nic nie powstrzyma. Hide zawsze stawiał życie innych ponad swoje.
Ryūsaki w końcu wyprostował się, a następnie zaczął wykonywać dłońmi kombinacje, by wykonać jedną ze swoich technik, które wolał ukrywać przed ludźmi. Chłopak był tajemniczą osobą i tylko Senju wiedział o jego prawdziwej postaci oraz umiejętnościach. Zdecydowanie był silnym wojownikiem, mógłby wszystkich zabić jednym ciosem, a w tym momencie nie było to potrzebne.
– Przekl...
– Ayumu, nie! – Brunet stanął tuż za nim, po czym uciszył przyjaciela zasłaniając mu usta ogromną dłonią. – Jesteś idiotą. – Mruknął wprost do jego ucha. – Nie zapominaj, że mi coś obiecałeś.
Zaraz po ostatnim zdaniu chłopak najzwyczajniej w świecie zemdlał przez nadmiar odniesionych po ciężkiej walce ran. Jego ciało wciąż nie było na tyle wytrzymałe, ale przynajmniej ufał białowłosemu.
– Idiota – westchnął niższy w porę go chwytając. – Nie musisz się o nic martwić. Nic mi nie będzie, obiecuję. Ja chcę cię tylko ochronić.
Ostrożnie położył Hide na ziemi, po czym spojrzał na swoich przeciwników ze stoickim spokojem. Musiał przemyśleć całą sytuację na trzeźwo. Oczywiście wciąż uważał, że najlepszym wyjściem byłaby ucieczka, lecz zhańbiłby Senju, który sporo wycierpiał, by choć część społeczeństwa go zaakceptowała.
Po nabraniu powietrza do ust Ayumu przymrużył lekko powieki oraz wyciągnął z ciemnych spodni opakowanie doskonale znane jednemu z przeciwników.
– Widzę, że ty też je lubisz – zaśmiał się Garui przerzucając w buzi lizaka.
– Jasne – odpowiedział.
Zaraz po tym jak włożył do ust truskawkową słodycz i nałożył na kaptur słuchawki, dając głośniej muzykę, a jego oczy zmieniły kolor na czarny oraz żółty. Białe kosmyki włosów zostały delikatnie rozwiane przez wiatr, a on zaśmiał się odrobinie szalenie.
– Jest nieprzytomny, więc teraz nie muszę się powstrzymywać – westchnął. – Uwolnienie Wiatru: Szumienie!
Drużyna Chmury prawie od razu zrozumiała czym była nieznajoma dla nich technika, lecz nie zdążyli się w porę przed nią uchronić. W jednej chwili drzewa zaczęły się szybciej poruszać, a spokojny wcześniej wiatr nagle stał się okropnie potężnym do tego stopnia iż zaczął wydawać okropnie głośny dźwięk. Trójka zza granicy upadła nagle na ziemię zasłaniając dłońmi uszy z całej siły, lecz to już im nie pomogło. Jak na złość niby nieszkodliwa część natury wtargnęła do ich uszu oraz zaczęła je niszczyć wykonując cięcia.
Technika była okropnie bolesna, a zaraz po niej mogli stracić słuch, lecz w porę Ayumu powstrzymał umiejętność.
– Hide by mi nie wybaczył – mruknął spokojnie spoglądając na rannego przyjaciela, którego wcześniej uzbroił w specjalne zatyczki w kształcie misiów. Na sam widok uroczo śpiącego Senju, białowłosy mocno się zarumienił.
– Co jest! – przerażony krzyk Garuiego przywołał go w końcu do porządku. – Ledwo co cię słyszę!
– To efekt mojej techniki – mruknął spoglądając na przeciwnika. – Ale spokojnie. Za niedługo normalnie odzyskacie słuch. Shirō wcześniej mnie nauczył jak nie ranić tym jutsu przyjaciół, a wy przecież nie jesteście tacy źli. W końcu nie jeden i nie dwa razy mieliście szansę, by zabić Hide. – Wyznał szczerze zaciskając mocno pięści. – Dziękuję.
– Oi! – Dziewczęcy, nieco piskliwy głos rozbrzmiał po "arenie". – Technika Szycia Cieniem!
– No nie... – szepnął niezadowolony Ayumu. Jak najszybciej tylko potrafił chwycił ciało Hide i odskoczył w powietrze, by tylko nie dotykać stopami ziemi. Doskonale znał tą metodę, której używała blondynka z jego drużyny, Mimi Nara. – Tylko nie to...
I tak jak sądził...
Dziewczynie trochę koślawo to wyszło.
Rozszczepiony na parę części cień wyszedł z ziemi, lecz zamiast objęcia przeciwników z Chmury złapał wszystko co było najbliżej, czyli drzewa i jeszcze raz drzewa.
– Mimi – walnął się pięścią w twarz zażenowany różnooki.
– Oj... – jęknęła, przygryzając dolną wargę, by ukryć swój wstyd... Po raz kolejny jej się nie udało. – P-Przepraszam...!
– Weź już sko... – Nie zdążył dokończyć, gdyż nieoczekiwanie coś chwyciło go za nogę i uderzył z całej siły w ziemię w porę puszczając Hide, który na szczęście upadł w krzaki. – Co jest...

✗✗✗

Poczuł jak jego twarz muska delikatny powiew wiatru. Powoli zaczął otwierać powieki, ale nim przyzwyczaił się do światła minęło trochę czasu. Poruszył delikatnie głową czując pod nią nieznaną miękkość. Zadowolony, a wręcz zachwycony tym uczuciem zaczął mruczeć.
– Pachnie jak Shirō...
– Naprawdę?
– Mhm – czarnowłosy uśmiechnął się wyobrażając sobie jego twarz. – Tak cudownie...
Otworzył na chwilę oczy widząc postać kolegi z drużyny.
– Musimy się zbierać.
– Dobrze, rozumiem... – szepnął zmęczony Junichi, po czym znów zamknął oczy i położył się na miękkim materiale. – Cudowne uczucie... Uwielbiam twój zapach... A w dodatku jest tak ciepło oraz przyjemnie.
– Hm... – Przerwał na chwilę swoją wypowiedź lekko rozbawiony Senju, ale jakoś tak... Nie chciał przerwać snu kumplowi ze względu na te jego urocze miny, odgłosy oraz ruchy, które bezwiednie wykonywał. – Wstawaj, Junichi.
– Daj mi jeszcze chwilę. To pierwszy raz gdy mogę tak długo czuć twoją bliskość... – mruknął rozmarzony.
– Dobra. – Zdecydował w końcu przełykając głośno ślinę. Cholera no, był uroczy. – Wstawaj, musimy się zbierać i iść pomóc Hide. Nie mam czasu na twoje fantazje.
– Co? – odezwał się nagle zaskoczony Uzumaki.
Siedemnastolatek gwałtownie otworzył oczy, a jego spojrzenie spotkało się z lekko poirytowanym wzrokiem rówieśnika. Jun poczuł jak jego twarz cała płonie. Zaczął się ruszać kompletnie poddenerwowany, gdyż właśnie zdał sobie sprawę jak wyglądała jego rozmowa z obiektem westchnień.
– Ja... – Już chciał się jakoś wytłumaczyć, ale wtedy zorientował się, że na czymś siedzi. Jego wzrok powędrował w dół i odskoczył tak szybko jak tylko potrafił. – Przepraszam! Ja na twoim... Na twoim... Na twoim płaszczu... Przepraszam!
– No dob...
– Przepraszam, naprawdę! Ja nie...
– No przecież to cholera wiem! – wrzasnął wkurzony, a zaskoczony Junichi uspokoił się.
W tym samym momencie przypomniał sobie wcześniejsze wydarzenia.
– Shirō nic ci nie jest?! – wrzasnął podchodząc do niego. Uniósł rękę do góry, lecz w porę się powstrzymał. Tak bardzo chciał go teraz dotknąć, by zrozumieć czy naprawdę nic mu nie jest, ale nie mógł. Nie miał do tego prawa. – Jak się czujesz, wszystko w porządku? Jesteś gdzieś ranny?
– Powinieneś się martwić o siebie.
– Pal licho ze mną – mruknął kompletnie się sobą nie przejmując. – Jakim cudem... – Przerwał na chwilę, by zastanowić się, czy na pewno powinien zapytać o to. – Jak wróciłeś do swojej postaci? Przecież wcześniej musiałem...
– Hide mi pomógł.
– Ach – odezwał się Uzumaki, po czym zacisnął mocno pięści. Nie powinien być zazdrosny, a jednak... Nie potrafił się powstrzymać. – Ale nic ci nie zrobili... Prawda?
– Nie. Ile razy mam ci powtarzać byś nie martwił się o mnie? To nie mi zrobiono dziurę w brzuchu.
– Dziurę w brzuchu? – zapytał zaskoczony i wtedy przypomniał sobie resztę. Jego brutalna walka z Ahaim...
Czarnowłosy podniósł swoją bluzkę do góry, a jego wzrok przyciągnął owinięty wokół jego ciała bandaż. Był świeży... Widocznie Senju musiał się nim dobrze zająć...
Junichi spuścił głowę czując jak jego twarz cała płonie. Wyobraził sobie coś czego nie powinien – smukłe oraz długie palce dotykają jego klatki piersiowej, by ostrożnie nałożyć na nią opatrunek medyczny... Cudowna fantazja, lecz jakże bolesna jednocześnie.
– Trzeba się zbierać – zarządził pewnie Senju wstając z trawy i podnosząc z ziemi swój płaszcz na którym leżał kolega.
– Co my tutaj robimy tak właściwie?
– Hide i Ayumu nas tu przenieśli – westchnął wyższy drapiąc się z tyłu głowy. – Nie sądziłem, że brat może być taki szybki. Ostatnimi czasy mocno mnie zaskakuje, chyba trenuje bez mojej wiedzy. – Mruknął zaciskając mocno drugą pięść, po czym uśmiechnął się odrobinę szaleńczo. – Muszę go przewyższyć.
Oczy Uzumakiego nagle rozbłysnęły.
To był ten Shirō, którego uwielbiał ponad wszystko. Tak szalony, odważny, a jednocześnie nieobliczalny.
– Idziemy? – zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Jun, który przyłożył do rozgrzanych policzków zimne palce, by jakoś się schłodzić. – Tym razem na pewno nam się uda ich pokonać. Dobrze wiem, że chcesz wrócić i ich pokonać... Przegraliśmy.
– Nie mów tego – mruknął odrobinę zły, ale zaraz wystawił jedno z rąk do przodu i zacisnął mocno pięść. – Muszę pokazać na co mnie stać. Źle mi poszło, bo przegrywałeś!
– No, ale...
– Martwiłem się o ciebie – szepnął białowłosy spoglądając w innym kierunku. – Musisz więcej ćwiczyć żebym nie zawracał sobie tobą głowy. Nie mogę wtedy iść na całość, oszczędzam siły na wszelki wypadek.
– T-To ja się martwię o ciebie – mruknął Junichi, po czym uderzył kolegę lekko w klatkę piersiową. – Nigdy więcej nie powtarzaj Ukrwienia... Dobrze wiesz, że tego nie lubię.
– Myślisz, że będę cię słuchał?
Uzumaki spuścił głowę jakby został uderzony przez piorun. Ach ta rzeczywistość, a już było tak pięknie...
– Chodź – westchnął Senju podając kumplowi dłoń. – Pójdziemy tam i tym razem na sto procent cię obronię... Choć myślę, że Hide poradził sobie z tą trójką... Niechętnie chcę to przyznać, ale jest potężniejszy ode mnie.
Żółtooki już chciał użyć swojej najszybszej techniki, ale w porę Jun zatrzymał go.
– Dziękuję, że o mnie myślisz...
– Ta – odpowiedział uśmiechając się lekko – ktoś musi.

✗✗✗

Chłopakom przemieszczenie się na pole bitwy zajęło zaledwie parę minut, lecz nie zastali tego miejsca takim jakie było wcześniej. Wszędzie leżały porozwalane drzewa, a zamiast stanąć na twardej ziemi, ulokowali się na miękkiej powierzchni jaką był piasek. Zaskoczony, a zarazem przerażony Shirō dosłownie zrzucił z siebie kolegę i rozejrzał się po okolicy. Gdzie jego brat? Ten potężny Hideyoshi Senju, który zawsze pewnie spoglądał na swoich przeciwników? Przecież to miejsce wyglądało... okropnie.
– G-Gdzie...? – jęknął czując jak do jego oczu napływają łzy.
– Shirō... – Szepnął równie zaskoczony Junichi, lecz postanowił zacisnąć mocno pięści i się opanować. Uderzył w twarz ukochanego, po czym przygryzając dolną wargę postanowił jakoś do niego dotrzeć. – To jeszcze nic nie znaczy, rozumiesz? – Białowłosy spojrzał na niego niczym na idiotę. – Hide żyje... Na pewno! – Krzyknął pewnie Uzumaki, chcąc nabrać przekonania do własnych słów. – Jest potężny, idioto!
W momencie w którym wykrzyczał w jego stronę obelgę tuż za nim pojawiła się pewna sylwetka. Nieoczekiwanie czarnowłosy został związany przez sznury piasku oraz uniesiony wysoko w górę. Senju nie był nawet w stanie jakkolwiek zareagować, przeszył go nie dość, że szok to również strach.
– C-Co jest? – zapytał zaskoczony żółtooki.
– I to ma być ten potężny Senju o którym pierdolił ten białek? – Dziewczęcy głos sprawił, że Konoszanin spojrzał na nią, ale to dopiero wykrzyczenie jego imienia przez Junichiego przywołało go do porządku.
– Shirō! Opanuj się! – krzyknął rówieśnik z góry próbując się wyswobodzić z więzów. Dlaczego on miał być głupią przynętą? Tak bardzo tego nienawidził. – Zatłukę cię, Sakuno! – Wrzasnął wściekły, a wiadomym było to jak ciężko było doprowadzić go do tego stanu. – Zamorduję jeśli coś mu zrobisz!
– Junichi... – mruknął białowłosy, ale wtedy uśmiechnął się pod nosem. – Nie mogę w to uwierzyć, że to ty mnie uspokajasz... Jak bardzo słabym człowiekiem muszę być?
Senju ugryzł się dosyć mocno w język, po czym zaatakował stojącą tuż przed nim dziewczęcą postać. Była to jedna z bliźniaków Sabaku, którzy znani byli nie tylko ze swoich okrutnych umiejętności, ale również i szemranych interesów.
– Zabójczyni – wyszeptał w końcu chłopak, a jego zwykły kunai zmierzył się z malutkim shurikenem, którego miała akurat pod ręką.
– Jesteś słaby – mruknęła niechętnie różowowłosa spoglądając w jego żółte oczy. – Jesteś cholernie słaby. Jestem w stanie cię zabić jednym ciosem, a ty się nawet nie zorientujesz. Ale najpierw zajmę się moim starym przyjacielem... – Spojrzała w górę. – Dzień dobry, Junichi. – Uśmiechnęła się machając w jego kierunku dłonią. – Dawno się nie widzieliśmy.
Gwałtownie ruszyła uniesioną ręką w lewo przez co piasek którym uwięziony był Uzumaki pociągnął go w odpowiednią stronę z niesamowitą siłą oraz szybkością. Czuł jak robi mu się niedobrze, a uderzanie twarzą o gałęzie pobliskich stojących jeszcze drzew pozostawiały na jego ciele ślady.
– Co ty robisz?
– Hę? – Sakuno spojrzała na stojącego tuż za nią białowłosego, lecz nie ujrzała jego twarzy. Spoglądał w dół jakby coś tam zauważył, ale to był tylko początkiem piekła, które miało się zaraz roznieść. – Słabiutko to widzę.
– Puść go – warknął głośno, jednak spokojnie wyciągnął zza płaszczu zwój. – Jeśli chcesz jeszcze żyć.
– Zabiję go tak samo jak...
– Uwolnienie Drewna: Kapsuła! – Krzyk doskonale znany Senju sprawił, że chłopak zastygł w miejscu. Niestety nie zdążył zaatakować swojej przeciwniczki, gdyż został uwięziony w drewnianym, niewielkim pomieszczeniu. – Shirō!
– Hide, to ty żyjesz? – zapytał zaskoczony Genin z drużyny ósmej widząc głowę przyrodniego brata wychodzącą z drewna.
– A coś ty myślał? – wrzasnął zażenowany. – Oczywiście, że tak. Nie jestem taki słaby... Ale Piasek jest dla nas za silny. Są bezwzględni, okropni... Jeśli zaraz nie uratujemy Junichiego to będzie po nim!
– Naprawdę? – warknął białowłosy. – No co ty nie powiesz.
– Nie pyskuj! Słuchaj...
– Uwolnij mnie, mam plan – westchnął spokojnie Senju, a brązowowłosy otworzył szeroko oczy. No skoro ten idiota miał jakiś plan to nie był pewnie zbytnio mądry i aż nazbyt ryzykowny.
– Ale...
– Spoko – przerwał mu już bardziej zadowolony brat. – Uratuję go.

✗✗✗

Hinata spoglądała właśnie przez okno obserwując snujące się po niebie leniwe chmury. Czuła narastający w jej sercu niepokój, tak jakby coś miało się zdać na nowym egzaminie, którego pomysłodawcą był najlepszy przyjaciel jej męża, Uchiha Sasuke. Nie podobał jej się pomysł z dozwoleniem mordu. Oczywiście gdy ona w młodości zdawała testy to też nie obyło się bez ofiar śmiertelnych, lecz tym razem to nie było to samo.
Na szczęście jej rozmyślenia zostały przerwane przez krzyk jej najmłodszego syna, Yūki'ego. Podeszła do ukochanego dziecka i wzięła je na swoje ręce chcąc uspokoić.
– Cichutko maleństwo – szepnęła z lekkim uśmiechem na ustach.
Tak bardzo przypominał Juna... Widać było, że obydwoje byli ich dziećmi...
– Twój starszy braciszek ma dzisiaj egzamin, wiesz? Musisz być cichutko żeby się nie martwił – zaśmiała się, po czym odłożyła niemowlę do łóżeczka.
Ale nim zdążyła się wyprostować poczuła w brzuchu ogromny ból, a krew z jej ciała rozpłynęła się na białe prześcieradło maleństwa.
– Yūki... – Szepnęła przerażona, a jedynym co zdążyła jeszcze zrobić było nałożenie na czoło syna znanej techniki, by w razie niebezpieczeństwa natychmiastowo pojawił się jej mąż, Uzumaki Naruto... Ale nie zdążyła go dotknąć, gdyż nieoczekiwanie została chwycona na ręce.
Niestety nie widziała już twarzy – zaczęła tracić przytomność.

Dzień dobry moje ukochane robaczki~! Jak wam się podoba kolejny rozdział? Tym razem jest więcej Hideyoshiego oraz Ayumu, ale Shirō z Junichim też nie próżnują. Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam takim obrotem spraw, bo uważałam, że taki przebieg będzie najlepszy! :3
Cóż na dzisiaj nie mam chyba już nic więcej do powiedzenia, ale możecie mi życzyć powodzenia przy następnych rozdziałach, bo trochę ciężko to widzę T-T.
Dziękuję za przeczytanie i komentowanie! 

6 komentarzy:

  1. Pierwsze co muszę zrobić, to napisać: UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUuuuuuu, ktoś tu dodał nowy rozdział?! Nie mogę się doczekać. Zaraz napiszę drugi komentarz tylko, że już relacjonujący post ;)
    Tak w ogóle co tam u Ciebie, bo ostatnio się coś nie odzywasz? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podsumowując...
      1. Senjiu jest cholernie silny.
      2. Junichi jest uroczy.
      3. Mam ogromną nadzieję, że imię Junichi czyta się przez J a nie przez Dż.
      3. Nara jest słodka.
      4. Kocham bliźniaków Sabaku.
      5. Co ty, do cholery, zrobiłaś z moją Hinatą?

      * 6. Senjiu ma zboczony plan.

      Usuń
    2. Co oznacza, że uwielbiam ten rozdział, chociaż strasznie chcę wiedzieć, co się stało z Hinatą.

      Usuń
    3. Muszę cię zasmucić, ale czyta się jako Dżuniczi :/ Też uwielbiam Narę, jest taką lekką wersją mnie, a Sabaku oprócz tego, że są silni, to po prostu kochani.
      Z Hinatą będzie jeden z głównych wątków, więc... uwaga! :3

      Usuń
  2. Hej, hej! :)

    Ja nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od początku – od ostatniej najbardziej szokującej mnie sceny :O Ja tu się zastanawiam kto umrze spośród zdających egzamin, a ty tu jakiś spisek uknułaś, by odwrócić uwagę i dobić żonę najważniejszego w wiosce – Hokage!!! Wow, wow, wow! Choć cholernie mi przykro, że to Hinata oberwała, to kurde, akcja genialna! ;O Kompletnie mnie wybudziłaś, teraz będę kminić…
    No, bo kto wszczyna zdrady i dlaczego…?
    AyuHide vs JunShi - obie te pary są mega urocze <3 i tak się o siebie martwią, że ojeju, jeju <3
    Dobra zacznę od JunShi :3 To była taka słodka akcja z majakami Juna :D jeszcze tak otwarcie o swoich uczuciach do Shiro – a n sam ich słuchał z takim nawet zadowoleniem, bym powiedziała :P
    Potem walka. Juna przedstawiasz trochę, jak damę w opresji, którą trzeba ratować, ale mnie się wydaję, że coś ukrywasz, pewnie to wcale nie jest taki frajer i zaraz urządzi tu jakąś jesień średniowiecza –albo w końcu pojawi się Uchiha i ubiegnie Shiro w ratowaniu Juna :P Kurczę, już się nie mogę doczekać akcji w następnym rozdziale :D
    AyuHide – po zaprezentowanym okruszku mocno im kibicuję :D tutaj też widzę występuje ta Senju-duma w stylu „nie martw się o mnie” :P i obaj Senju to kryptogeje xD słit ^^ fajnie w sumie tą walkę ukazałaś, w sensie, że są silni, ale nie na tyle, by pokonać tych przeciwników ;)
    Wejście Mimi, to mistrzostwo :P chciała dobrze, a wyszło, jak zwykle :D urocza~!

    Tyle ode mnie, czekam na następny rozdział <3
    Dużo, dużo weny :) ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że potrafię obudzić w kimś ciekawość tym bardziej, że wciąż nie wiecie kto mógł naszej Hinacie to zrobić. Co do par - będzie ich dużo (w szczególności tych gejowatych, ale co ja mogę na to poradzić?) i będą urocze. Mam nadzieję, że każdy ship będzie miał w sobie coś charakterystycznego, itp. Ale wciąż najlepszy to JunShi - kocham ich i w końcu nie bez powodu to opowiadanie jest o nich. Junichi jest bardzo podobny do mnie...
      Zobaczymy jak będzie dalej z Mimi, to szalona dziewczyna :D

      Usuń